Mamma mia! Tak mój wewnętrzny głos zareagował na wieść, że wieczorem czeka mnie lekcja gotowania na Sycylii, którą zorganizowała Emilka. Od jakiegoś już czasu próbuję swoich sił w kuchni, a włoskie smaki radują moje podniebienie w szczególności. Mam np. ogromną słabość do makaronu i często nie mogę się oprzeć daniom, które się na nim opierają. Cały urodzinowy wyjazd-niespodzianka na Sycylię był wyjątkowo kulinarny, a wspólne pichcenie ze zgrają głośnych Włochów było jednym z jego hitów.
Prawdziwie włoskie gotowanie
Lekcję prowadziła szefowa kuchni Loredana Crisafi z Myda Scuola di Cucina w Katanii. Ku mojemu zdziwieniu większość uczestników stanowili Włosi. Spodziewałem się międzynarodowego towarzystwa, bo w moim naiwnym wyobrażeniu każdy Włoch potrafi gotować i nauczył się tego od swojej mamy lub babci. Okazało się, że był to nawet plus dla atmosfery i autentyczności doświadczenia – było gwarno, wesoło i wyjątkowo włosko ?.
Loredana nie zapominała jednak o mnie (oraz mieszkającej w Kenii Amerykance, która nawiasem mówiąc, nie miała zbyt entuzjastycznego podejścia, powtarzając, że to jej mąż jest królem w ich kuchni) i tłumaczyła najważniejsze rzeczy po angielsku.
Wiążemy fartuchy!
Od strony praktycznej lekcja wyglądała tak, że Loredana powoli wykonywała kolejne czynności, wyjaśniając dlaczego należy robić coś tak, a nie inaczej. W nauce gotowania niezwykle ważne jest rozumienie procesów i technik stosowanych do osiągnięcia pożądanego efektu. Zadania wymagające większej liczby rąk były robione wspólnie. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by spróbować swoich sił w każdym kroku – krojeniu, obieraniu, wyrabianiu ciasta, formowaniu, podgrzewaniu itd. Można było również w każdej chwili zadać dowolne pytanie.
Tortelli alla norma
Tortelli to nic innego jak nasze uszka, tylko zrobione z ciasta makaronowego. Ciasto, rzecz jasna, było wykonane od podstaw, a następnie cienko rozwałkowane przy użyciu maszynki do robienia pasty. Nadzienie alla norma (często spotykane jako sos) to przede wszystkim bakłażan, skąpane w słońcu pomidorki, drobno pokrojona zielona cebulka i bazylia oraz świeża ricotta (riccota fresca) do zespolenia wszystkich składników.
Całość została zwieńczona prostym, acz wybornym, sosem pomidorowym i płatkami słonej ricotty (ricotta salata), której – jak mnie zapewniano – nigdzie nie kupię w Polsce. Na wszelki wypadek zaopatrzyłem się więc w mały zapas na lotnisku, choć moim zdaniem parmezan poradziłby sobie tutaj równie dobrze.
Risotto con gamberetti, limone candito e zafferano
Risotto Loredana przygotowała bez dwóch kroków, które wcześniej wydawały mi się niezbędne – nie uwzględniła podsmażonej cebulki oraz białego wina – było więc nieco prościej. Smak potrawy został jednak skutecznie podkręcony dzięki dodatkowi szafranu (najdroższej przyprawy świata) oraz niezwykle aromatycznego syropu cytrynowego, który powstał podczas kandyzowania. Ależ te cytryny miały zapach!
Lekcja gotowania na Sycylii nie mogła się odbyć bez owoców morza (za którymi przepadam). Wraz z ryżem ugotowane zostały małe krewetki (gamberetti), na wierzch wyłożono kilka surowych sztuk tych skorupiaków, a na końcu na talerz spadł deszcz posiekanej pietruszki. Delizioso!
Gnocchi pistacchio e ricotta con aroma di arancia
Gnocchi, czyli małe kluseczki ziemniaczane, wystąpiły w zielonej formie, dzięki popularnym na Sycylii kruszonym pistacjom dodanym do ciasta. Ciekawym zabiegiem było upieczenie ziemniaków na warstwie gruboziarnistej soli, by je nieco odsączyć z wody.
Prążkowany kształt kluseczek uzyskaliśmy dzięki specjalnej deseczce o nazwie riga gnocchi. Po ugotowaniu gnocchi zostały skąpane w sosie z ricotty, startej skórki z pomarańczy, łyżeczki mleka oraz szczypty soli i gałki muszkatołowej.
Wszystkie przygotowane w trakcie lekcji potrawy były wyborne. Wbrew pozorom ich przygotowanie nie wymagało eksperckich umiejętności, ale popularna cucina italiana zyskuje sobie wielu zwolenników właśnie dzięki swojej prostocie. Gdyby znalazł się ktoś zainteresowany dokładniejszymi przepisami, to chętnie się nimi podzielę. Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak w ramach odwdzięczenia się raczyć w domu Emilkę włoskimi pysznościami (nieźle to sobie wymyśliła, co? ?).
Szczypta informacji praktycznych
Lekcja gotowania na Sycylii to świetny pomysł na poznanie tej różnorodnej wyspy od nieco innej strony. Szkoła, do której trafiłem oferuje kursy na kilku poziomach zaawansowania oraz zajęcia tematyczne. Lekcje trwają zazwyczaj trzy godziny, choć nasza przedłużyła się do czterech. Cena jest uzależniona od liczebności grupy, choć można wykupić sobie prywatny kurs. Dodatkową opcją (w cenie 10 euro) są wspólne zakupy na targu, co jest o tyle wartościowe, że w trakcie takiej wizyty można się nauczyć wybierać najlepsze i najświeższe produkty. Przed lekcją prowadząca wysyła listę dań, spośród których można wybrać trzy, które nas najbardziej interesują. Po dokładne informacje najlepiej zgłosić się do Loredany, korzystając z formularza na stronie szkoły.
Już sobie obiecaliśmy powrót na Sycylię, podczas którego będziemy ponownie bezwstydnie korzystać z jej kulinarnych wspaniałości – od świeżych ryb i owoców morza, przez wybuchające smakiem cytrusy, warzywa i sery po przyprawiające o mięknięcie nóg i błogość w ustach cannoli. Wam też to smacznie polecamy!
Tekst: Jacek; Zdjęcia: Emilia
Spragnionych kolejnych relacji z Italii zapraszamy do tekstu o jeziorze Como.
11 komentarzy
Powiem tylko jedno, że bardzo Ci zazdroszczę 😉 ja wciąż dążę do jakiś większych ’ osiągnięć ’ (jeżeli można to tak nazwać) jeżeli chodzi o kulinarne życie 😉
Myślę, że nie chodzi tu o osiągnięcia 🙂 Najważniejsze jest miłe spędzenie czasu i przyjemność jedzenia!
To musiało być cudowne doświadczenie! 🙂
Super warsztaty i ciekawie pieczone ziemniaki:)
Tak – też pierwszy raz spotkałem się z taką techniką.
Uwielbiam gotowanie i uwielbiam dobre jedzenie. Chyba muszę szepnąć na uszko wiadomej osobie, jaki prezent ucieszyłby mnie na urodziny 🙂
Ale super doświadczenie!
Zdecydowanie super 🙂
Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę takiej przygody 🙂
Ja sobie do dziś zazdroszczę 😀
Ale świetny pomysł i niesamowite doświadczenia 🙂 Ekstra!