Las bambusowy w Kioto już dawno stał się jedną z wizytówek Kraju Kwitnącej Wiśni. Jego wizerunek umieszcza się w niemal wszystkich folderach reklamujących wycieczki czy nawet bilety lotnicze do Japonii, na pocztówkach i wszelkiej maści pamiątkach. Z jakiegoś powodu miliony podróżników z całego świata wpisały go na swoją bucket list. Czy faktycznie las bambusowy w Kioto zasługuje na takie wyróżnienie?
Las bambusowy w Kioto – hit czy kit?
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia lasu bambusowego w Kioto wpadłam w zachwyt i pomyślałam: „o matko, koniecznie muszę tam kiedyś pojechać!”. Wyświetlające się na pierwszej stronie Google fotografie sprawiają, że aż chce się tam być. Moje wysokie oczekiwania zostały jednak słusznie ostudzone przez znajomych podróżników, którzy chcąc zaoszczędzić mi rozczarowania ostrzegali mnie przed zbytnim ekscytowaniem się gajem. Widziałam już podobny, ale znacznie mniejszy ogród w Maroku czy Chinach, jednak to wciąż nie był słynny las bambusowy w Kioto. Nie byłabym sobą, gdybym nie zweryfikowała wyobrażeń o nim z rzeczywistością.
Z dzisiejszej perspektywy wiem już, że ingerencja Photoshopa w tych ikonicznych zdjęciach jest na tyle duża, że prowadzi do lekkiego rozczarowania na miejscu. Pierwsze wrażenie jest po prostu mierne. Bambusy wcale nie rosną tak blisko siebie, co sprawia, że las jest „prześwitujący”. Jego kolor jest oczywiście uzależniony od pory dnia, a co za tym idzie – światła i ustawień aparatu. Na zdjęciach las niemal zawsze ma bardzo intensywną, zieloną barwę. W rzeczywistości odcień jest pastelowy i wypada trochę blado.
Gaj jest też zdecydowanie mniejszy niż początkowo mi się wydawało. Przejście przez główną ścieżkę zajmuje około 20 minut, choć wiadomo, że będąc pierwszy raz w takim miejscu, idzie się powoli i z oczami dookoła głowy :). Niestety obecność w lesie kilkudziesięciu, a nawet kilkuset innych turystów jednocześnie odziera go z jego magicznego charakteru.
Bardziej hit niż kit
Na szczęście to pierwsze, niezbyt pozytywne wrażenie szybko się ulatnia i gaj z czasem pokazuje zupełnie inne oblicze :). Abstrahujac już zupełnie od zdjęć i oczekiwań, miejsce jest bardzo interesujące i bez wahania pojechałabym tam jeszcze raz. Lubię lasy, więc taki spacer między strzelistymi łodygami bambusów był dla mnie przyjemnym przeżyciem. Napiszę więcej, podobało mi się tak bardzo, że nie chciałam z niego wychodzić! Ostateczna ocena miejsca jest wysoka, więc z czystym sumieniem mogę je polecić i zachęcić do odwiedzin. Ten tekst w żadnym wypadku nie ma na celu zniechęcić do zobaczenia lasu bambusowego w Kioto, a może po prostu zmniejszyć oczekiwania i nie polegać wyłącznie na zdjęciach.
Kiedy odwiedzić las bambusowy w Kioto?
Choć Kioto i generalnie cała Japonia jest świetnym celem podróży niezależnie od pory roku, zdecydowanie najwięcej turystów odwiedza je wiosną i jesienią. Las bambusowy w Kioto jest niemal zawsze oblegany przez podróżników i fotografów z całego świata. Najkorzystniejszą porą dnia, podczas której można spodziewać się odrobiny spokoju i dobrego światła jest wczesny ranek. Niemal opustoszały las w połączeniu z pierwszymi promykami słońca musi czarować mistyczną aurą. Niestety ja odwiedziłam go w czerwcu (w poniedziałek) w okolicach godziny dziesiątej, więc nie miałam okazji doświadczyć tego tajemniczego i intrygującego charakteru. Na wizytę w dzielnicy Arashiyama, w której leży las, warto zarezerwować sobie co najmniej pół dnia, bo w okolicy jest wiele innych, ciekawych atrakcji jak chociażby park małp (przeczytaj o nim TUTAJ).
Jak dostać się do lasu bambusowego?
Las bambusowy Sagano położony jest na obrzeżach Kioto, w drugiej najchętniej odwiedzanej przez turystów dzielnicy Arashiyama. Można się tam dostać szybkim pociągiem np. ze stacji JR Kyoto na stację JR Saga-Arashiyama, co powinno zająć około 15 minut. Cena biletu w jedną stronę wynosi 240 JPY (9 zł). Alternatywną, jednak znacznie dłuższą opcją, jest podróż autobusem, który przejeżdża przez całe miasto. Warto wtedy zakupić jednodniowy bilet w cenie 550 JPY (18 zł) i zobaczyć najbardziej odległe atrakcje w ciągu tego samego dnia. Linie kursujące do dzielnicy Arashiyama to np. #28 , #71, #72, #73. Droga do lasu prowadzi wzdłuż rzeki Hozu po której można przepłynąć się łódką. Następnie trzeba pójść schodami do góry. Park otwarty jest całą dobę, a wejście na teren lasu jest bezpłatne.
Fotografowanie lasu bambusowego
Moje rady pewnie nie będą odkrywcze, ale jeśli naprawdę zależy Wam na przywiezieniu pięknych zdjęć, to musicie pojawić się w gaju możliwie jak najwcześniej. Zrobienie w ciągu dnia fotografii bez tłumu stale przemieszczających się turystów graniczy z cudem.
Kilkukrotnie przeszłam las z nadzieją, że uda mi się znaleźć miejsce, które przez moment będzie zupełnie puste i niestety efekty nie były w pełni zadowalające. Nie chciałam się szybko poddawać, więc ciągle krążyłam, polowałam i wyczekiwałam cennej chwili. Myślę, że nie będziecie borykać się z tym problemem w równym stopniu, jeśli odwiedzicie las bambusowy w Kioto odpowiednio wcześnie.
W kwestii sprzętu fotograficznego mogę jeszcze dodać, że na pewno przydatny będzie obiektyw szerokokątny, który optycznie „zagęści” las. Warto wycelować go do góry pozostawiając na dole jedynie fragment ścieżki. Kadr będzie co prawda bardzo klasyczny, ale świetnie wyeksponuje potęgę gaju. Nie można zapominać, że perspektywa jest po to, żeby się nią bawić, więc oprócz kilku standardowych ujęć, fajnie będzie mieć też te mniej oczywiste w swoim albumie. Można np. kucnąć, schować się za krzaczkiem czy też skupić na jednej łodydze – wszystko zależy od Was! 🙂
Pieseł w Japonii
W drodze do bambusowego lasu w Kioto spotkałam psiego malucha, który swoim wyglądem wywoływał efekt WOW 😀 i budził powszechne poruszenie wśród przechodniów. Pamiętacie pewnie memy z piesełem, który w pewnym momencie opanował cały internet? Pierwowzorem dla najśmieszniejszego na świecie czworonoga był właśnie pies japońskiej rasy Shiba Inu. Łatwo go pomylić z Akitą, do którego jest łudząco podobny z wyglądu. Shiba Inu jest jednak wyraźnie mniejszy i co tu kryć… śmieszniejszy z mordki. Nie mogłam przepuścić okazji na zrobienie sesji takiemu modelowi!
Źródło: http://edition.cnn.com/travel/article/sagano-bamboo-forest/index.html
Podczas tej azjatyckiej podróży odwiedziłam też Chiny i m. in Wielki Mur Chiński o którym możesz poczytać TUTAJ
Inne teksty o Japonii:
10 komentarzy
Turyści psują niestety kllimat wielu pięknych miejsc, odbierając im wyjątkowość.. Doświadczyłam tego mieszkając we Florencji. 🙁
Psują, psują, ale jakby nie patrzeć my też jesteśmy turystami. Jestem zwolenniczką zrównoważonej turystyki i jeśli ktoś potrafi szanować kulturę, ludzi i miejsca, które odwiedza, to niech odkrywa świat.:)
HIT, HIT, HIT! Zdecydowanie! Mimo natłoku turystów.
Może na żywo trochę rozczarowuje, za to na zdjęciach robi niesamowite wrażenie. Fajnie, że udało Ci się zrobić zdjęcia bez tłumu turystów. Jak zwykle piękne zdjęcia!
Dzięki! 🙂 Bardzo mi na tym zależało i biorąc pod uwagę fakt, że obok przemieszczał się non stop tłum ludzi, to efekty są całkiem zadowalające.
Cudowny ten las! Japonia nie jest jakoś wysoko na mojej liście podróżniczej, ale bardzo chciałabym zobaczyć ten las 🙂 Pozdrawiam
http://www.kobiecaintuicja.wordpress.com
Moim zdaniem czatowanie na tzw.czysty kadr jest bez sensu … Bo takie można oglądać w NG zrobione przez płatnych zawodowców, którzy mają ku temu wejście kiedy chcą i z tego żyją by być przed takimi jak my … to oni nam otwierają marzenia by tam pojechać … A zdjęcie z ludźmi w urokliwych niesamowitych miejscach pokazują że byliśmy tam w śród nich ! Przecież żyjemy obok a nie sami na planecie ! Pozdrawiam z zatłoczonego Wielkiego Muru !
Szanuję Twoje zdanie, choć osobiście nie mogę się z nim zgodzić. Jako fotograf-amator szukam właśnie kadrów pokroju tych publikowanych w NG. Podziwiam je i traktuję jako źródło inspiracji. Nie wystrzegam się oczywiście zdjęć, które prezentują ludzi, bo w przeciwnym razie nie ustawiłabym dokładnie takiego w tle tego wpisu. Poza tym nie fałszuję rzeczywistości i nie usuwam jak niektórzy fotografowie w programach graficznych postaci, które znalazły się akurat w kadrze. Po prostu szukam głównie skoncentrowanych na naturze ujęć.
U mnie wciąż na liście turystycznych marzeń. Mam nadzieje że w przyszłym roku odwiedzę Japonię i napewno zajrzymy do lasu bambusowego.
Pingback: 7 Lekcji z książki "Wabi Sabi" - Książka w Minutę